Narodowa góra Słowaków. No to ruszamy! Ten szczyt o charakterystycznej sylwetce, zdobiący panoramę widoczną z Kasprowego Wierchu, pociągał nas od dawna. Od południowej strony wejście wygląda wprawdzie łagodniej niż od strony północnej, jednak przewyższenie jest niebanalne jak na wycieczkę z dzieckiem.
Na Krywań można wyruszyć z 3 miejsc:
- szlakiem zielonym, z miejsca Tri studničky,
- czerwonym znad Štrbské pleso przez Jamské pleso,
- oraz niebieskim z Podbanské Biely Váh przez Jamské pleso.
Wybraliśmy wariant z Trzech Źródeł. Suma podejść: 1372 m. Czas przejścia 4:45 h, ↓ 3:45 h. Znajduje się tutaj parking (opłata 5 €) gdzie zostawiamy nasze auto i nieśpiesznie ruszamy na szlak.
-
Hej Krywaniu, Krywaniu wysoki!
Płyną, lecą spod ciebie potoki!
Tak się leją moje łzy, jak one,
hej łzy moje, łzy niezapłacone…
Nastawiamy się pozytywnie, wiedząc jednocześnie, że czeka nas mozolne podejście. Szlak początkowo prowadzi przez las stromymi zakosami.
Krajobraz zmienia się, gdy wchodzimy na teren, gdzie dominują jarzębiny oraz fioletowo-czerwone kwiaty wierzbówki kiprzycy. Ta roślina pospolicie występuje w górach i ozdabia przyjemnie dość monotonny szlak.
Pośród jarzębin wystają pojedyncze, martwe kikuty świerków. Wszędzie widać powalone pnie i konary drzew. To efekt huraganowego wiatru, który zniszczył drzewostan na powierzchni ok. 14 tys. ha.
Ten ogromny kataklizm, który miał miejsce 19 listopada 2004 w Tatrach Wysokich nazywa się Wielką Katastrofą (Veľká kalamita).
Ocenia się, że odbudowanie lasu przy sztucznym nasadzeniu potrwa ok. 60 –100 lat.
Szczyt Krywania wznosi się na około 1400 m powyżej dna Doliny Koprowej. Jest to największa wysokość względną w Tatrach, więc wiemy, że jest kawałek dreptania przed nami.
Prognoza zapowiadała stabilne warunki, lecz lokalna pogoda nakazuje być czujnym. Mając w perspektywie 5 godzinne podejście, trzeba bacznie obserwować niebo, na którym kłębiły się chmury i mgły.
Podczas wędrówki mieliśmy okazję poznawać kolejne piętra roślinności.
Alex z wytrwałością godną podziwu przemierza kolejne metry. Nastromienie stoku powoduje, że szybko zdobywamy wysokość i stosunkowo szybko zmienia się krajobraz. Oczekiwany mozolny i nudny szlak okazuje się być o wiele ciekawszy, niż początkowo sądziliśmy.
Pola kosówek Alex początkowo określa jako wielkie zielsko. Ten odcinek jest urokliwy.
Wychodzimy z terenu porośniętego kosówkami, po prawej stronie mijamy Kopę Krywańską (Krivánska kopa, 1773 m).
Przed nami z chmur pojawia się w całej okazałości Krywań, widoczny jest też Wielki Żleb Krywański (Veľký žľab) i Mały Krywań (Malý Kriváň).
Opuszczamy pola kosodrzewiny i wchodzimy w skalisty teren. Ścieżka trawersuje skaliste zbocze Wyżniej Przehyby (Vyšná priehyba, 1982 m). W tym miejscu znajdowały się dawniej tzw. Krywańskie Banie. Krywańskie Banie, czyli kopalnie złota, które znajdowały się na Krywaniu funkcjonowały od XV w. do roku 1778. Kopalnie w gwarze podhalańskiej banie, zlokalizowane były w kilku miejscach, m. in. pomiędzy Krywańską Przełączką a Pawłowym Grzbietem, w rejonie Wyżniej Przehyby i na Krywańskiej Kopie. Z powodu niskiej opłacalności wydobycia i trudnych warunków terenowych, zrezygnowano z prac wydobywczych. A może złoto ukryły górskie duchy, by zachować piękno gór dla następnych pokoleń.
Alex postanawia gruntownie zbadać mijane dwa cieki wodne, nie mogąc wyjść z zadziwienia, że woda płynie gdzieś spod szczytu.
Stąd już tylko „dwa kroki” do Rozdroża pod Krywaniem (Rázcestie w Krivanskom žľabe 2122 m n.p.m.).
Z prawej strony dochodzi niebieski szlak ze Szczyrbskiego Jeziora (Štrbské Pleso). Przed nami jeszcze półtorej godziny drogi. Tutaj czeka nas nie tylko spore przewyższenie, ale też wędrówka w trudniejszym terenie.
Ruszamy dalej w stronę kopuły szczytowej poruszając się wciąż blisko grani.
Mgła raz po raz otula nas gęstym całunem a to rozwiewa się ukazując fragmenty dalszej drogi, wabiąc nas ku wierzchołkowi.
Mimo długiego podejścia frekwencja na szlaku jest tego dnia niezwykła i zastanawiamy się czym to jest spowodowane.
Widocznie tak objawia się miłość Słowaków do swojej Góry.
By ominąć grupy turystów Alex postanawia przedrzeć się własnym wariantem po stromych skałkach.
To miejsce będzie jeszcze wspominał długo po zejściu.
Na pytanie co najbardziej mu się podobało podczas wyjazdu Alex odpowiedział: „Wspinanie”.
- Hej Krywaniu, Krywaniu wysoki!
- Płyną, lecą nad tobą obłoki!
- Tak się toczy moja myśl, jak one,
- hej te myśli, te myśli stracone…
Wierzchołek wita nas gęstą mgłą ale poniżej udaje nam się znaleźć „orle gniazdo”, gdzie postanawiamy poczekać na kolejną odsłonę i ukazanie się otaczających nas wokół gór.
Warto było poczekać.
Nasze oczekiwania spełniły się, pojawiło się słońce i zapierające dech w piersi widoki. Okazja do nadrobienia sesji fotograficznej na szczycie 🙂
Już prawie na dole w zejściu w lewo odchodzi wąska ścieżka prowadząca do zrekonstruowanego bunkra partyzanckiego. Obok niego umieszczono tablicę z nazwiskami siedmiu partyzantów z oddziału „Vysoké Tatry” zabitych 16 stycznia 1945 roku. Schronów takich jak ten, w czasie II wojny światowej na terenie Gronika było więcej.
Wejście na Krywań można porównać z wejściem na Giewont: trzeba to po prostu zrobić nie zważając na trud 🙂 w nagrodę otrzymacie fantastyczne widoki i niezapomniane chwile.
Dla Alexa wspinaczka pod szczytem Krywania była powodem, by jako następny cel obrać Łomnicę-górę godną jego chęci wspinania się po skałach.
Ale o tym już w następnym odcinku z serii #challengefamily_szlakiem_wyzwania 🙂