Południowy Tyrol zimą to więcej niż snowboardowe szaleństwo w sercu Dolomitów. Tu można zetknąć się nie tylko z pięknem górskiego krajobrazu ale przy odrobinie szczęścia na chwilę zostać pochłoniętym przez miejscową społeczność w korowód lokalnych demonów i straszydeł. Ale o tym wydarzeniu i tradycjach noworocznych napiszemy innym razem.
Mając 8 lat, uwielbiając snowboard, pizzę i świat baśni – w Dolomitach nasz Alex czuł się tutaj świetnie. Wyjazd, jak to u nas bywa, odbył się według sprawdzonej zasady – total spontan, cel: Alpy. Śledząc jednak już w drodze kamery i prognozę pogody, po meteorologicznej analizie ostatecznie wybór padł na Południowy Tyrol.
Cortina d’Ampezzo stanowi zimową stolicę tego regionu i to określenie nie bierze się bez przyczyny. Architektura, może nie wybitna ale harmonizująca z otoczeniem, sprawia, że w zimowej szacie to miejsce wygląda zachęcająco i roztacza niezwykły urok. I w odniesieniu do polskich realiów okresu zimowego – tutaj powietrze nie śmierdzi trującymi wyziewami z kominów. Tak… są jeszcze takie miejsca i dlatego tu przyjechaliśmy.
Infrastruktura narciarska Dolomitów jest oszałamiająca. Gdyby chociaż część tych kolejek postawić w stolicy, nitka metra skurczyła by się do długości sznurówki w lewym bucie – no ale warszawskie metro nie jest też miarą postępu cywilizacyjnego, więc skupmy się na tym, że w Dolomitach można się dostać wyciągiem prawie (na całe szczęście) na każdą górę lub pobliską przełęcz. Co z tego wynika? Dzięki tym gigantycznym inwestycjom, zima jest wyczekiwaną porą roku, źródłem dochodu dla regionu a tenże stał się mekką turystyki zimowej. Dzikość krajobrazu jest jednak w stanie stawić czoła komercji.
Pozostawiliśmy Cortinę innej publiczności i zaszyliśmy się w małej ladyńskiej wiosce za siedmioma górami. Poranek przywitał nas oszałamiającym widokiem na Civettę, niemniej na rozgrzewkę wyruszyliśmy z Cortiny kolejką linową do Ra Valles, kotła górskiego u podnóża jednego ze szczytów masywu Tofany, Tofana di Mezzo 3244 m. n.p.m. Górna stacja kolejki leży na 2470 m, tutaj w tym wysoko położonym kotle pod Tofaną po raz pierwszy mieliśmy okazję, jako snowboardowa rodzinka, jeździć wspólnie w malowniczej okolicy po wymagających trasach.
Tuż obok wyciągów można było zapuszczać się w bezpieczny sposób w teren i wspólnie poznawać techniki jazdy poza trasą. Zjazd do dolnej stacji w samej Cortinie kosztował sporo czasu, ponieważ dla mniej sprawnych snowboardzistów płaskie odcinki mogą być uciążliwe. Dlatego wszyscy czuliśmy się po tym doświadczeniu zdecydowanie lepiej w stromym terenie. Czerwone trasy okazały się optymalne.
Region w okolicy Passo Giau przypadł nam szczególnie do gustu ze względu na swoje odosobnienie. Po paru dniach spędzonych w okolicy Cinque Torri, skąd rozpościera się zapierający dech w piersiach na olbrzymi masyw Tofana di Roses, z jej gigantyczną południową ścianą, zapragnęliśmy ukoronować nasz spontaniczny pobyt tutaj wspólną górską przygodą.
Taką wisienką na naszym torcie stałą się Super8 Ski Tour.
Super8 to nieporównywalnie piękna, bardzo różnorodna i naprawdę niezapomniana wyprawa narciarska.
Oferuje wyjątkowe panoramiczne widoki na słynne na całym świecie szczyty Dolomitów: Tofana, Pelmo, Civetta, Marmolada, Fanes, Averau, 5 Torri, Conturines.
Przebieg tej trasy narciarskiej tworzy 8, stąd jej nazwa. Trasa jest długa, ale technicznie łatwa i ma wiele punktów wejścia: Bai de Dones, przełęcz Giau, przełęcz Falzarego i Armentarola. Pokonanie tej pętli górskiej pozwala rozpocząć i skończyć w tym samym, dowolnym miejscu.
Dla nas było to wkroczenie w fascynujący górski krajobraz i możliwość spędzenia paru godzin na snowboardzie, zwiedzając przy tym kawał górskiej przestrzeni. Tego nie można przegapić.
Nasz 8-latek bez najmniejszego problemu pokonał każdy odcinek a zjazd ze spowitego w mgle szczytu Lagazuoi 2835 m n.p.m. w dół doliny był niezapomnianym przeżyciem.
Super 8 stało się dla nas synonimem wspaniałego dnia w górach na snowboardzie. Imponująca sceneria, wspólne planowanie zjazdów, moc wrażeń. Czy można chcieć więcej?
Tak… jeszcze raz to samo, pervavore.