Czy można biegać po górach z dzieckiem? Można.
Po dniu o dość niestabilnej pogodzie postanowiliśmy ponownie udać się do Kaiserbachtal – tym razem przedłużyć wędrówkę na przełęcz Stripsenjoch 1580 m.n.p.m. Chcieliśmy połączyć wędrówkę z dzieckiem z podbiegami – tak, by każdy coś z tego miał. Intensywne podbiegi to element treningu, który daje efekt, nawet jak nie pokonuje się przy tym dużych dystansów.
Na parkingu przy Griesner Alm, spotkaliśmy 78-letniego miejscowego skitourowca, który właśnie zjechał na swoich nartach. Zaimponował nam ten człowiek, który przełamując myślenie o starszych osobach, zamiast siedzieć z pilotem przed tv, spędza swój czas aktywnie, poświęcając się sportowej pasji. Brawo! Nie mogliśmy go nie zagadnąć, gratulując formy 🙂
Wędrówka Griesner Alm 1024 m.n.p.m. – Stripsenjochhaus 1580 m.n.p.m.
Czas wędrówki: ok 1,5h.
Pod Griesenau Alm zostawiliśmy nasze rowery i ruszyliśmy dalej na szlak w kierunku przełęczy Stripsenjoch, leżącej na 1580 m.n.p.m. Schronisko położone na przełęczy było jeszcze zamknięte, przygotowywało się na swoje otwarcie w następnym tygodniu. Zabraliśmy więc ze sobą zapas płynów do picia i drobne przekąski, wiedząc, że u góry nikogo nie zastaniemy. Trochę żałowaliśmy, bo w schroniskach tyrolskich można skosztować prawdziwych smakołyków tutejszej kuchni.
Alex koniecznie chciał spróbować własnych sił jako operator kamerki sportowej, więc daliśmy mu okazję ku temu.
Generalnie zmienialiśmy się opieką lub jak Alex to woli towarzystwem, biegnąc czasem razem razem lub osobno. Tak więc rodzice mieli swoją dawkę sportu a Alex towarzystwo.
Jak się okazało – całkiem fajnie udało nam się połączyć jedno z drugim i powoli ukazało nam się schronisko Stripsenjochhaus, od którego dzieliło nas już ostatnie przewyższenie z zakosami.
To było fajne uczucie, gdy te interwały wyciskały rezerwy z mięśni czterogłowych.
W Stripsenjochhaus regularnie odbywają się kursy wspinaczkowe, które kilkanaście lat temu prowadził m.in. nasz Tata Wojtek. Przerwy w bieganiu i wędrówka to był czas rozmów, wspomnień, opowieści z tamtego okresu.
Korzystając z promieni słonecznych i spokoju, mogliśmy posiedzieć na ławeczce przed budynkiem i nasycić serca górskimi widokami.
Tak. To tutaj spędziłem niejeden dzień na ścianach tego masywu. Piękne wspomnienia i radość, że mogłem to miejsce pokazać synowi.
Ale żeby nie zanurzać się w zbytnej nostalgii, ruszyliśmy żwawo w dół.
Nasze sportowe przedsięwzięcie udało się w pełni, Wilder Kaiser odwiedzimy jeszcze nie raz. Jadąc z Polski to jeden z bliżej położonych regionów.
Góry choć niewysokie zaskakują swoją strzelistością i dzikością krajobrazu. Nic dziwnego, że ściany przyciągają wspinaczy od zarania dziejów alpinizmu.
Nas te góry urzekają pod każdym względem.
Oczywiście nie ma lepszej okazji na uzupełnienie białka, niż sięgnięcie po miejscowe danie. Pstrąg z potoku w Fischbachalm jest godny polecenia.